W niedzielę czeka mnie bardzo miła wizyta: zaprosiła mnie dziewczynka, w której wychowaniu brałam pewien udział. To dużo młodsza siostra moich dwóch serdecznych koleżanek, znam ją od urodzenia. Nie wiedziałam jej jakieś 15 lat. Dziewczynka wcale już nie jest dziewczynką, ma 30 lat i dwójkę własnych bąków (podobnych do niej że ojejku) ale dla mnie zawsze zostanie tą małą Małgosią, która obraża się kiedy mówić do niej "dzieciaku"
Eh, to były dobre czasy, żyłam z nimi wszystkimi trzema i z ich rodzicami jak rodzina. A teraz to się odnawia w pewnym stopniu
Tak się zastanawiam, bo zdaje się że jej mąż, którego nie miałam okazji poznać, ma jakąś uroczystość. Kupować coś czy nie. Słodycze raczej odpadają bo będą domowe torty.