ja sama mam chinska przyjaciolke i wielu znajomych - czesto rozmawiamy (po hiszpansku, inaczej sie nie da) o podobienstwach i roznicach kulturowych, swietujemy nasz nowy rok, w ubieglym roku Chinczycy dostali zgode na przemarsz w swoj - fantastyczne kolorowe widowisko i zabawa dla wszystkich kto chcial sie przylaczyc. dzieci chodza do normalnych szkol plus czesto zajecia uzupelniajace w rodzimych - asymiluja sie blyskawicznie. ale chinskiego muzulmanina nie znam
choc tych swoich Ujgurow maja. a mimo wszystko wplywow chinskich na kulture europejska i odwrotnie (choc okupione to bylo wojnami, powstaniami i ostatecznym upadkiem kolonializmu jak oddano Hong-kong i Makao) przecenic sie nie da.
temat rzeka - ale fajnie jest, zeby zjesc kaczke po pekinsku nie trzeba wedrowac szlakiem Marco Polo tylko wsiasc w autobus i do tego prawie miejski.