autor: caryca » wtorek 20 sty 2015, 14:54
Z kwiatami miałam jeszcze jedno doświadczenie. To, że one coś czują, że coś się w ich otoczeniu zmieniło.
A miało to związek a paprotką. Była piękna, duża, zdrowa. Wisiała pod sufitem w pokoju wnuczki. Wszystko było dobrze dokąd nie urodził się wnuk i w pokoju przybyło łóżeczko. Teraz tam gdzie wisiała paprotka był tapczanik wnuczki więc dla jej bezpieczeństwa / "na wszelki wypadek"/ powiesiliśmy paprotkę w innym pokoju.
Wiem, że paprotki ciężko znoszą zmianę miejsca, gubią liście, ale po jakimś czasie się przyzwyczajają i wracają do formy. Tak się jednak nie stało. Paprotka usychała z dnia na dzień i nie było dla niej ratunku. Chyba się obraziła, że nie jest już potrzebna małej dziewczynce.