Strona 4 z 6

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: sobota 23 lis 2013, 05:28
autor: Ash
jako mco'owy piszczek...

OJEJUNIECZKU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :o

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: poniedziałek 18 sie 2014, 22:40
autor: Fonsitos
Na blogu http://moje-waterloo.blogspot.com/

Jak nakarmić trzy koty - najnowsza gra komputerowa dla wytrwałych.

1. Bierzesz trzy koty. Jeden ma sraczkę, drugi śmierdzące stolce, trzeci latające rzepki kolanowe.
a. Kotu ze sraczką należy dwa razy dziennie podać 1 1/2 tabletki antybiotyku oraz probiotyk w zawiesinie. Musi być odstęp pomiędzy podaniami. Kot nie chce, ale wcześniej wyrwało mu się zęby żujne, więc jest przewaga.
b. Kotu, produkującemu bomby biologiczne, należy podać probiotyk. Ale w kapsułkach. Kot nie chce.
c. Kotu z latającymi rzepkami należy ograniczać racje, gdyż powinien zrzucić trochę kota z pożytkiem doczesnym w postaci odbarczenia rzepek. Kot nie chce.
Utrudnienie nr 1: koty jedzą razem.
Utrudnienie nr 2: kot ze sraczką żywi się suszem, akceptuje mokre, ale tylko wybrane; robi łaskę i trzeba go specjalnie zapraszać, ale gdy ktoś zostawi susz, to wciąga po nim, a jest za gruby.
Utrudnienie nr 3: kot biologiczny zabójca wciąga wszystko, co za szybko nie ucieka - uwaga na mrożonki w folii i palce, przy mokrym wyjada wszystkim z misek i czasem - niechcący - zjada inne koty.
Utrudnienie nr 4: kot z rzepkami żywi się suszem, rzadko wciąga mokre i stroi fochy; susz wyżera ze wszystkich dostępnych misek, a ma wielki łeb, wszystko ma wielkie, innym trudno się dopchnąć.

2. Do dyspozycji masz broń w postaci... nie masz nic poza światłością umysłu.

3. Śniadanie. Rano wydajesz wszystkim susz. Kot biologiczny zabójca nie chce suszu, bo chce mokre. A potem jest głodny. Pozostałe koty są za grube, ale nie przejmują się tym i wyżerają pozostawiony, bezpański susz. Musisz czujnie pilnować misek. Jeśłi nie upilnujesz, pierwsze punkty karne.
Po godzinie bierzesz kota ze sraczką i sadzasz na blacie w kuchni. Kot jest zaintrygowany. Pozostałe koty są zaintrygowane, ale piętro niżej. Z szafki wyjmujesz smakołyki w postaci dentali albo odkłaczacza. Kot ze sraczką jest skoncentrowany. Kot biologiczny zabójca już wisi ci na gaciach. Kot od rzepek w razie czego może was wszystkich staranować, gdyż ma gabaryt.
Przygotowany wcześniej antybiotyk wpychasz kotu ze sraczką, mamiąc go wizją wchłonięcia smakołyków. Cieszysz się, że pomyślałeś i pozwoliłeś wyrwać mu zęby boczne. Cieszysz się, że palce masz nadal na miejscu. Kot usiłuje wszystko wypluć, co oczywiście mu się udaje. Drugie punkty karne. Czynność powtarzasz do skutku, czyli jakieś siedemnaście razy. Cieszysz się, że masz zapewnioną aktywność fizyczną. Po upchnięciu antybiotyku w kota, wydajesz nagrodę.
W międzyczasie oganiasz się kopniakami od kota biologicznego zabójcy, który też chce. Istny taniec św. Wita. Ręce w pląsie, nogi w pląsie. Oczy w oczopląsie, bo obserwujesz, co robi kot z rzepkami.
Poddajesz się i dzielisz smakołyki pomiędzy wszystkich. Trzecie punkty karne.

4. Obiad. Wydajesz wszystkim susz. Powtórka ze śniadania. Po obiedzie odstawiasz z kotem ze sraczką ten sam numer, co z antybiotykiem, ale tym razem z probiotykiem. W zawiesinie. A potem wszystkie te same numery z wszystkimi kotami. Kot z rzepkami obżarł się ponad normatyw. Czwarte punkty karne i utrata dostępu do ekspresu z kawą.

5. Kolacja. Wydajesz:
a. kotu ze sraczką pół saszetki mokrego, resztę suszu - mokre może być zaakceptowane, ale nie musi, więc być może będziesz błagać na kolanach (jeśli błagasz - punkty karne).
b. kotu biologicznemu zabójcy saszetkę mokrego, w które podstępnie wmieszasz probiotyk, uwolniony z kapsułki - kot wyżera ze wszystkich misek (jeśli nie zeżre probiotyku - punkty karne i utrata dostępu do amfetaminy).
c. kotu z rzepkami, jak kotu ze sraczką (jeśli wyżre susz kotu ze sraczką - punkty karne i utrata dostępu do barku).
Cały czas musisz czujnie kontrolować, co się dzieje, bo na ki grzyb probiotyk kotu z rzepkami albo i na ki grzyb susz kotu bombie biologicznej. Jeśli nie dopilnujesz, karne sprzątanie.

Godzinę później odstawiasz numer z antybiotykiem i kotem ze sraczką. Kończą ci się odkłaczacze. Jutro powtórka. I powtórka, i powtór... Wizyta kontrolna w poniedziałek.

Koty są cudownymi zwierzętami. Polecam każdemu.

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: poniedziałek 18 sie 2014, 23:13
autor: Stefano
Ta gra komputerowa jest the best :D

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: wtorek 19 sie 2014, 00:07
autor: Sissi
No ja mam tez taka :D

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: wtorek 19 sie 2014, 00:10
autor: Stefano
W fundacji mam lepszą, zwłaszcza jak puszki otwieram :lol:

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: wtorek 19 sie 2014, 00:14
autor: Sissi
Stefano tu akurat bijesz tutaj wszystkich ,masz najlepsza :lol:

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: wtorek 26 sie 2014, 22:20
autor: Fonsitos
Łoterlo znów o kotach. Pisze o nich co jakiś czas... podoba mi się jej styl i sposób, w jaki odbiera nie tylko kocią rzeczywistość.

Zostałam więc w domu sama i mogę ewentualnie integrować się z kotami. Karol wykorzystuje tego typu sytuacje niezwykle skrzętnie. Przylazł, obsiadł mnie i włączył motorek. On jest ciężki, lubi układać się tak, żeby człowiekowi było niewygodnie i trwa z podziwu godnym zapałem. Wytrzymałam ok. 20 minut. Potem przypomniałam sobie, że muszę siku. Na siku nie poradzę. Przeprosiłam żmiję jadowitą i poszłam sobie.

Aaaa! Bo Wy nie wiecie, czemu żmiję! Odrobaczyłam je wszystkie w środę o 6:00. Wiem, to jakiś absurd, ale tabletki należy na czczo. A ja muszę do fabryki. Na pierwszy ogień poszedł Edek - udało się bez specjalnych ceregieli. Potem Zośka - z Zośką jest czysta przyjemność, niebawem będzie wyciągała język, na którym położy się jej tabletkę i da szklaneczkę z wodą do popicia. Został Karol, który nie chciał. Nie mogliśmy o tym zwyczajnie porozmawiać! Musiał mnie skopać, podrapać oraz ugryźć w palec wskazująco - pchający. Był taki moment, gdy zaczęłam życzyć mu próchnicy zębów trzonowych. By się wyrwało i z głowy miało.

Opuszki są ukrwione. Krew waliła zgrabnym strumieniem, a następnie palec mi spuchł i zaprzyjaźnił się ze stanem zapalnym. Dziś jest już lepiej, ale dalej nienawidzę drania. I nie mówcie, że jak się kogoś nienawidzi, to się nie siedzi 20 minut w pozie dziwnej i nie drapie podłej żmii we wredny, jadowity podbródek. Może. Ale ja jestem słaba z okazywania nienawiści. W szkole miałam z tego słabą dochę.
Poza tym jest piękny i człowiek jakoś tak mu wybacza. Gad.

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: wtorek 26 sie 2014, 23:23
autor: Sissi
he he fajnie jakbym czytala o moich wiedzmach :mrgreen:

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: poniedziałek 06 paź 2014, 08:32
autor: bungula
Znowu dziś rano spotkałam Piotrusia i poczęstowałam go saszetką Whiskasa. Pewnie zapytacie, kim jest Piotruś? Otóż Piotruś to duży czarny kocur, jak nazwała go Olga, kot instytucjonalno-parkowy, który mieszka na terenie Kampusu. Będę się jednak musiała bardziej postarać, bo Whiskas chyba dla Piotrusia nie jest zbyt atrakcyjny, owszem zjada go, ale bez entuzjazmu. Wiem od portierki, że Piotruś chadza na grilla i albo coś mu skapnie, albo sobie coś ukradnie, więc głodny nie chodzi. Widać zresztą, że wygląda sobie dość dobrze, sadełka trochę nosi na sobie. Piotruś bardzo sympatycznie wita się szczególnie z kobietami, owija się wokół nóg i przyjaźnie "grucha". :shrek:

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: poniedziałek 06 paź 2014, 08:48
autor: olga
Zdjęcia Piotrusia poprosimy :)

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: poniedziałek 06 paź 2014, 18:34
autor: bungula
Na razie nie spotykam Piotrusia regularnie, spróbuję zrobić mu zdjęcie kiedy chłopak zorientuje się na kogo warto czekać od rana :wink:

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: poniedziałek 06 paź 2014, 22:56
autor: Sissi
Bungula moze Piotrus bedzie mogl przewaletowac u Ciebie i Polci zime ? :kotek:

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: wtorek 07 paź 2014, 08:00
autor: bungula
Z tego co wiem, Piotruś nie kwapi się, żeby wchodzić do budynku, chyba, że są bardzo silne mrozy, wtedy przychodzi na noc do portierni, żeby się ugrzać. To raczej zdeklarowany kot wolnożyjący, a patrząc po jego wyglądzie (ilości zgromadzonego sadełka), dobrze mu się żyje na terenie Kampusu.

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: wtorek 07 paź 2014, 08:48
autor: Fonsitos
Oj, taki kocur to jest z tych, co w domu by dostały na głowę. O Polci schizolci nie wspomnę. :)

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: wtorek 07 paź 2014, 13:03
autor: bungula
Fonsitos pisze:Oj, taki kocur to jest z tych, co w domu by dostały na głowę. O Polci schizolci nie wspomnę. :)

Tak, tak święta prawda, a Polcia to prawdziwa schizolcia :lol:

Piotruś ma gdzie przenocować, gdyby tylko chciał, są warsztaty, laboratoria skali pół- i ćwierć technicznej otwarte praktycznie 12 godzin na dobę, a w portierniach jest zawsze ktoś całą dobę.

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: wtorek 07 paź 2014, 13:35
autor: Fonsitos
Skoro ma całkiem niezłe sadełko to znaczy, że jest tam sporo dobrych dusz i przezimować nie będzie miał problemów. A zajrzyj mu pod ogon, ciekawe czy odjajczony.

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: wtorek 07 paź 2014, 14:17
autor: bungula
Już sprawdzałam, i owszem to kastrat, prawdopodobnie wolontariuszki z Kociego Pazura go dopadły i po wszystkim wypuściły. Z tego co wiem od portierek, on urzęduje na Kampusie już od kilku lat.

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: czwartek 13 lis 2014, 16:11
autor: Fonsitos
Cd przygód Zośki co to miała bakteryję paskudną. Po stosownej kwarantannie i sprzątaniu państwo Łoterlo przystosowali Cześka. Kota archangielskiego, cudnej urody kociaka. To to ma parę miesięcy, stara się właśnie ułożyć sobie stosunki z zastanym towarzystwem. Łoterlo na blogu opisuje co i jak. Dzisiaj taka opowiastka:

AA, przypisy: Zuzia - dziecko ludzkie lat 20 Łoterlo, Łoterlo personel na usługach kocich, Zośka - czarna kocica (i już wiecie, dlaczego moja ulubienica), Edek - rude (podobno teraz się mówi biszkoptowe) całkiem duże coś, nie biorący w scenie udziału Karolek - co to jest ruskoniebieskim czymś.
Czesiek skacze Edkowi na głowę i urządza grubo zakrojoną prowokację. W końcu dochodzi do gryzienia się po tyłkach. W tym momencie Czesiek pada na glebę, jak podcięty i zaczyna histerycznie wrzeszczeć, wzywając pomocy. Ja to już przerabiałam, więc - nie podnosząc wzroku znad komputera - mówię spokojnie:
- Przestańcie, gnojki, bo przyjdzie Zośka i wam pokaże, gdzie raki zimują.
Po chwili tych wrzasków Zuzia nie wytrzymuje i leci z interwencją.
- Zostaw - mówię. - Zośka to załatwi.
- Ale mamooooo...
- Zostaw.
Czesiek wierzga i wrzeszczy, Edek bez agresji i pazurów wrzepia mu klapsy. Po dziesięciu sekundach spokojnym, wyważonym krokiem napływa Zofia. Staje nad kłębem, przygląda się w milczeniu i... jak nie strzeli Edka w tyłek! Jak nie strzeli Cześka w tyłek! Bezgłośnie wskazuje: ty do pokoju, ty do łazienki. Każdy z uczestników zamieszania bez mruknięcia sprzeciwu zmyka w nakazanym kierunku.
Koniec afery.
Zuzia leży i kwiczy.
Kocham tego kota. Ona jest cudowna.

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: czwartek 13 lis 2014, 16:31
autor: ikxio
dzis jednego z moich wedrownych dopadlam na zdradzie - wychodze ze smieciami a tu dran siedzi, podzera cos z papierka i daje sie glaskac karmicielce - znamy sie z widzenia -z tym, ze ona dokarmia sasiedni rewir. a u mnie na oknie tylko sie pojawiam w pokoju to widze ogon, taki koci ploszek. nowy jakis, ale ja sie zastanawialam czy to nie kotna kotka, a to po prostu odkarmiony kocurek z zimowym futrem - podogonie sprawdzone,pelne, jak sie jeszcze lepiej oswoi i dopiero chyba na wiosne bo teraz przed zima to troche strach pomimo, ze jak okazuje sie ma budke u kobitki na parterze, pozycze jej pomrusiowy plastikowy transporter i pojedzie do weta. a przychodzi, bo pewnie wykryl, ze u mnie wyzerka jak u Ritza - pomrusiowym RC karmia ;)

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: sobota 22 lis 2014, 14:37
autor: ikxio
smutno mi sie zrobilo - rano ogladalam reportaz z Tokio - robiony przez Hiszpanow - o ile dla nich zaskoczeniem i ciekawostka bylo, ze ok. 1,6 mln ludzi mieszka tam praktycznie na ulicy, ale maja wyzywienie z urzedu miasta, jak chca podjac dorywcze prace to w kazdej chwili (ponoc w japonskim nie ma slowa bezrobocie) to mnie poruszylo - kocie domki gdzie zyje czasem i po dwadziescia kotow a ludzie nie mogac miec swoich przychodza je poglaskac i sie z nimi pobawic -ponoc sa tacy co i codziennie - cena niewygorowana jak na Japonie - 10 euro za godzine. :) mi by sie takie cos teraz przydalo.