Strona 5 z 6

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: sobota 22 lis 2014, 15:46
autor: Fonsitos
Uch ikxio, Japońce to jednak ciekawy naród. :)

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: poniedziałek 19 sty 2015, 13:52
autor: bungula
Dzisiaj po dłuższym czasie nieobecności pojawił się Piotruś, tłuściutki, jak pączek w maśle :), aż miło popatrzeć i poklepać. Wsunął nieśpiesznie saszetkę, połasił się i poszedł :kici:

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: poniedziałek 19 sty 2015, 14:26
autor: olga
Pewnie gdzieś się zadekował na zimę w jakiejś kotłowni i panowie palacze poczęstują śniadaniem. No dobrze, że mu się układa :)

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: poniedziałek 19 sty 2015, 17:08
autor: Sissi
No to tylko cieszyc sie ze Piotrus sie tak urzadzil widac ze zaradny kotek ai szczescie mu dopisuje ,oby tak dalej ,jak go spotkasz Bungula poglaskaj go ode mnie :kici:

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: poniedziałek 02 lut 2015, 09:12
autor: bungula
Dzisiaj idąc do pracy odkryłam lokum Piotrusia. Nieopodal samolotu, który nie wiem czym jest? (ni to wrak, ni to pomnik), w dużej kępie krzewów stoi solidna drewniana budka na podmurówce z cegieł, z dachem obciągniętym brezentem i z logiem fundacji "Koci Pazur" na bocznej ściance. Właśnie w niej mieszka Piotruś. Przed budką stoją dwie miseczki, kiedy do jednej włożyłam zawartość saszetki Whiskasa z budki wylazł Piotruś, przywitał się ocierając mi się o buty i zaczął wcinać. Zmieniłam mu też wodę w miseczce, bo ta która była trochę przymarzła w nocy. Będę mogła teraz regularnie odwiedzać Piotrusia :)

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: poniedziałek 02 lut 2015, 14:28
autor: Sissi
Bungula ,no to super ,teraz Piotrus bedzie juz mial napewno pelny brzuszek :dance: ,pewnie inne kociumby tez z Piotrusiem z budki korzystaja :kici:

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: sobota 07 mar 2015, 19:21
autor: Alexa
Koty są mądre, dzisiaj widziałam koteczkę jak wchodziła sobie po drzewie stojącym blisko małego budynku transformatora na jego dach aby tam wygrzewać się w słoneczku-bezpieczna wysoko. To koteczka wolnożyjąca wysterylizowana, jak i kocurek tygrysek-wykastrowany. Maja budkę obok tego transformatora i dokarmiających je opiekunów z bloku obok.

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: wtorek 19 maja 2015, 10:24
autor: Fonsitos
U Łoterloo znów szpital. Najnowszy nabytek, archangielski Czesiek się pochorował poważnie. Po paru dniach i badaniach pozytywne wieści. Przekazane jak zwykle w łoterlowskim stylu. Nawet o chorobie można pisać z jajem, za co ja ją bardzo.

Najnowsze badania Cześka dowodzą, że będzie żył. Białko całkowite jeszcze trochę podwyższone, ale globuliny w normie, leukocytoza ustąpiła. Co prawda samo oko będziemy podobno leczyć długo i upierdliwie, czego Czesław nie zamawiał, ale oko to już nie zagrożenie życia. C'nie?
Jeszcze tydzień antybiotyku, tydzień leków przeciwzapalnych i kropelek sześć razy dziennie, ale co to dla Matki Polki.

Tymczasem Zośka zgrubła jak bania. Nagle. Chodzi po prostu o to, żebym się nie nudziła.
Zgrubła kilo, co dla kota Zośki jest 1/4 Zośki, bandzioch jej w życiu przeszkadza i jest wkurwiona. Umaiłam więc Prezesa w pobranie krwi dwóm kotom. Co ma mieć łatwo, jak ja nie mam. Zocha im zresztą pokazała, haha. Radości było co niemiara, dwóch spoconych weterynarzy, spocony Prezes, minimalnie zirytowana Zofia i w końcu, po obezwładnieniu, utoczyli z tylnej łapy, bo z przedniej to się Państwo odpierdoli. Jak dzieci. Następnym razem to se sama z nią pojadę, bo naprawdę. Trzy dorosłe, niby rozsądne osoby do jednego kota. Też mi coś.

Wyniki ma dobre, prócz wątrobowych. Dostała leki na ów podrób oraz przypuszczalną diagnozę, że starsza pani i prawdopodobnie tarczyca się jej rozjechała. Jeśli tarczyca, to wątrobowe słabe, dupa rośnie i wkurw się włącza. Pasuje.
Zofia oczywiście o mało nie umarła ze śmiechu, gdy jej dosypałam prochów do żarcia. Wątrobę wzmocnił sobie Edward.

I teraz mam tak.
Antybiotyki w zastrzykach raz na trzy dni - Czesław.
Przeciwzapalne w tabletkach raz na dwa dni - Czesław.
Jedne krople do oka cztery razy dziennie - Czesław.
Drugie krople do oka dwa razy dziennie - Czesław.
Proszek na wątrobę codziennie - Zofia. Muszę kupić strzykawkę i się z nią szarpać, bo wiadomo.

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: poniedziałek 15 cze 2015, 10:17
autor: bungula
Byłam nakarmić Piotrusia, który miał dzisiaj wyjątkowo dobry nastrój, przywitał mnie kładąc się podwoziem do góry i okazało się, że ma biały brzusio :D i to całkiem tłuściutki. Nie zdecydowałam się jednak, żeby go pomiziać po brzucholku, za to po głowie i za uchem, proszę, proszę :kotek: za co mruczał pięknie i owinął się wokół kostek.

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: piątek 02 paź 2015, 17:52
autor: olga
Jak wyjeżdżałam ze wsi przebiegł mi drogę czarny kot (właściwie kotka) - pech (sic!) chciał, że 200 metrów później musiałam zawrócić po zapomnianą rzecz. I co? Znów przez drogę przeleciała mi czarna kotka, tym razem w drugą stronę. Miał ktoś takie szczęście jak ja? :)

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: piątek 02 paź 2015, 18:28
autor: ikxio
Przez lata mialam czarna kotke w domu ;). Pecha niekoniecznie

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: piątek 02 paź 2015, 18:48
autor: Alexa
Moje czarne diabełki plątają mi się pod nogami i przynoszą szczeście :kotek:

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: sobota 03 paź 2015, 12:52
autor: bungula
olga pisze:Jak wyjeżdżałam ze wsi przebiegł mi drogę czarny kot (właściwie kotka) - pech (sic!) chciał, że 200 metrów później musiałam zawrócić po zapomnianą rzecz. ...

Można to zinterpretować tak, że mogłaś się zorientować dopiero po dojechaniu na miejsce, więc czarna kicia przypomniała Ci wcześniej, że czegoś zapomniałaś, a drugi raz to życzenie szczęśliwej podróży :) .

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: sobota 03 paź 2015, 12:56
autor: olga
Oczywiście :)
Ja tam nie uważam, żeby jakikolwiek kot przynosił pecha ale jak już dwa razy drogę przebiegnie to naprawdę fart ;)

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: piątek 15 sty 2016, 21:56
autor: olga
Dziś szłam odebrać okulary z naprawy. Patrzę, a w mieszkaniu obok na oknie siedzi cuuudo :)
Długowłose colorpoint z białą bródką. Trudno mi określić jakiej było rasy - pyszczek nie był charakterystyczny dla rogdolla, nie miał białych łapek jak birmański, no i ta umoczona w mleku bródka.
Powiedziało do mnie bardzo grzecznie miau przez szybę :kici:

Oj, głupia, mogłam zdjęcie zrobić komórka, dopiero teraz pomyślałam...

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: piątek 15 sty 2016, 21:59
autor: Alexa
Może Nevka?
Ja w domu na przeciwko na parterze wypatrzyłam rudego kotka, wydaje mi się że jest to szkocki fold bo ma te uszka jak one.

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: sobota 16 sty 2016, 16:15
autor: Wercia
U mnie odkąd odeszła Sara nie pojawiają się na podwórku żadne koty a w sąsiedztwie też ich nie ma.

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: wtorek 25 lip 2017, 18:47
autor: olga
Przedstawiam Wam dwóch Belgów - Dyzia i Gucia. To przemiłe dwa kocurki mojej dalszej znajomej, które dostała z Belgii. Kociska są bardzo grzeczne i uprzejme, przy tym ogrromne! Na zdjęciach trudno to zobaczyć ale przewyższały znacznie rozmiarami znane mi nasze polskie dachowe kocury. Zwłaszcza czarny Gucio na swoich wysokich łapkach, sięgał mi niemal do kolan :)
Fonsi - Gucio nie ma ani jednego białego włoska, jest absolutnie czarny :)
Obrazek
Obrazek

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: wtorek 25 lip 2017, 19:37
autor: Alexa
Fajne kocurki :) U mnie w domu stan kotków się powiększa-piętro niżej wprowadziła się dziewczyna, widziałam jak wnosiła dwa transporterki i drapaczek koci :)

Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.

Post: środa 26 lip 2017, 08:36
autor: bungula
Ale Dyzio też jest piękny :kici: