Moderator: Alexa
Historia opowiedziana mi przez moją byłą, która pracowała swego czasu w sklepie zoologicznym.
No więc do sklepu przyszła klientka. Oznajmiła, że sprawiła sobie małego kociaka i potrzebuje wyprawki.
Jak się okazało, wcześniej nie miała do czynienia z kotami, jednak zależało jej na dobru zwierzaka. Wyprawka z podstawowej przerodziła się w full-wypas gdyż klientka chciała jeszcze to, tamto, a to może się przyda aby kotek miał dobrze. Dziewczyna cieszyła się, że futrzaste stworzonko będzie miało dobrze (a i przy okazji utarg będzie dobry, choć to drugorzędne wobec dobra kota). Wspomogła fachowymi radami, jako że sama należy do kotofilii.
Mija dzień-dwa...
Do sklepu wpada ta sama klientka z nosidełkiem (z wyprawki) wraz z zawartością w ręce i lekkim przerażeniem w oczach.
- Bo wie Pani, od paru dni coś się kotu dzieje z gardłem, może chory, jakąś chrypkę ma? Ma Pani jakieś lekarstwo na to? Kot jakoś tak charczy jak oddycha. O proszę zobaczyć, właśnie teraz.
Dziewczyna rzuciła okiem na prześliczne puchate maleństwo i korzystając z fachowej wiedzy (studia weterynaryjne) i praktyki ze zwierzętami szybko mogła postawić odpowiednią diagnozę:
- Proszę Pani, ten kot mruczy.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 31 gości