O Maine Coon trochę inaczej

Moderator: Alexa

O Maine Coon trochę inaczej

Postautor: Berike » sobota 15 lut 2014, 16:45

Pozwolę sobie zamieścić artykuł mojego autorstwa na temat innego niż standardowy opis Maine Coona. Mam nadzieję, że komuś się to przyda:) Powstał dlatego, że wszystkie opisy, które znalazłem do tej pory były krótkie, ogólnikowe i w sumie nie przykuwały uwagi.

"„O Maine Coon trochę inaczej”

Skoro zdecydowaliście się przeczytać ten tekst to pewnie doskonale wiecie o jakim gagadku mowa. Wiecie jak wygląda, słyszeliście o jego łagodnym, psim charakterze i dość sporych gabarytach jak na domowego mruczka. Czy tak jest w rzeczywistości, czy wszystkie Maine Coony są podobne, kochane? Postaram się w troszeczkę inny sposób opowiedzieć o tej rasie, tak aby można było sobie wyobrazić z jak niezwykłym stworzeniem mamy do czynienia.

Przyjmuje się, że dawno dawno temu w stanie Main w ojczyźnie hot-dogów nijaki Szop Pracz skąd inąd bardzo ciekawe stworzono skrzyżowało się z doskonale znanym wszystkim miluśkim kotem domowym. Na pierwszy rzut oka, historia wydaje się całkiem prawdopodobna i tłumaczyła by dlaczego Mańki są kotami dość rosłymi. Jednakże przyglądając się bliżej tej teorii co bardziej wnikliwy miłośnik sierściuchowatych postawi pytanie „czy to w ogóle możliwe, krzyżówka szopa pracza z kotem domowym?”. Zasiewamy pewne ziarnko niepewności i szukamy dalej. Okazuje się że takie połączenie choć pewnie ciekawe, ale niestety nie ma racji bytu, jest to po prostu niemożliwe z genetycznego punktu widzenia. I co teraz? To skąd ten piękny Koteczek skoro pielęgnowana przez dekady doktryna o wywodzeniu się Maine Coona trafiła w łeb? Cóż, ta tajemnica do dzisiaj nie jest do końca poznana. Jedni uważają, że przepiękne Leśne stwory z Norwegi przypłynęły na statkach aby dać początek nowej rasie na nowej ziemi jeszcze przed Kolumbem, inni uważają, że to Angory przywiezione przez nijakich obieżyświatów, którzy zaśmiecali całkiem nieświadomie nowe ziemie przedziwnymi gatunkami ssaków, gadów, płazów co doskonale widać na przykładzie Nowej Zelandii i ich znaku rozpoznawczego czyli ptaków Kiwi. To już inna historia na inną okazję. Skupmy się z powrotem na naszych Szopo podobnych kocich przyjacielach. Pierwsze osobniki żyjące na wolności zaobserwowano w Ameryce północnej w okolicach Nowej Anglii a co ciekawe sam Maine Coon stał się rasą narodową Kanady, kojarzącej się chyba przede wszystkim z syropem klonowym i gościami na koniach w czerwonych uniformach z kapeluszami niczym idealnie płaska pizza bez dodatków. Pierwszy raz szerszej publiczności koty te zostały pokazane na wystawie w Nowym Jorku w 1860 r. Dość długo trwało utworzenie pierwszego klubu Maine Coon Breeders and Franciers Associatio. Sztuka ta udała się dopiero w 1976 roku czyli jak by nie patrzeć rok od czasu, kiedy Amerykanie przestali wojować na Azjatyckiej ziemi a dokładniej w Wietnamie. Może po powrocie szukali sobie bardziej spokojnego towarzystwa i zdecydowali się na założenie kociej federacji? Tego nie wiem. W 1983 roku znana chyba najbardziej federacja w Polsce czyli FIFe, przynajmniej nie chodzi o tą od piłki nożnej lecz o Federation Internationale Féline czyli krótko mówiąc Międzynarodowa Federacja Felinologiczna uznała oficjalnie rasę Maine Coon. Mniej więcej od tego czasu zainteresowanie tym kotopsem rozprzestrzeniało się jak epidemia dżumy w XIV wieku i ogarnęło cały świat. Praktycznie na każdym kontynencie możemy znaleźć setki hodowli, w których zgodnie z założeniami pielęgnuje się naturalne cechy i charakter tego zwierzaka. Bądź co bądź Manie Coon’y jeszcze do niedawna i pewnie w dalszym ciągu pełnią funkcję myszołowów w niezwykle tradycyjnych amerykańskich gospodarstwach rolnych gdzieś na skraju pięknych i dzikich lasów. W końcu mówimy, że Mańki należą do leśnej rodziny, skądś takie określenie musiało przecież powstać.

Na dzień dzisiejszy praktycznie (skupmy się tutaj na naszej kochanej Rzeczpospolitej) w każdym większym mieście, na wsi możemy znaleźć kogoś kto zajmuje się hodowlą tych jakże sympatycznych stworzeń. Poddanie pod dyskusję faktu ile takich „hodowców” rzeczywiście ma na celu propagowanie rasy i czystość linii pozostawiam innym rozważaniom, które kiedyś pewnie powstaną. Rodzi się pytanie, jak wybrać odpowiednią hodowlę, na co zwrócić uwagę. Moim zdaniem tyczy to się każdego gatunku kota bo w sumie kot to kot i jakoś wybrać trzeba. Jeśli decydujemy się na wydanie długo odkładanych pieniędzy na zwierza a nie na nową sokowirówkę czy nowy kask motocyklowy należało by zwrócić uwagę na kilka istotnych rzeczy. No chyba, że adoptujemy kota do czego serdecznie namawiam, ale to już zupełnie inna bajka. Zgrozą jest natomiast kupowanie zwierzaków na prezent dla rozkapryszonego dziecka, żony czy dziewczyny bo gdzieś owa dama coś na kształt zwierza widziała i się spodobało. Sam pracowałem przez wiele lat ze zwierzętami łącznie ze sklepami zoologicznymi i znudzeni bezmyślni zjadacze sądząc po rozmiarze mózgu suchego chleba ze smalcem ludzie, często zwracali po jakimś czasie swoich „pupili”, bo już im się znudziły. Wracając do tematu wyboru hodowli, należało by przede wszystkim zwrócić uwagę na ogólne samopoczucie zwierząt, liczbę ras kotów mieszkających pod jednym dachem bo przecież nie chcemy hybrydy niczym Toyota Prius, która zużywa więcej paliwa niż Fiat 126p, ogólną czystość mieszkania, zapach w pomieszczeniach. To zastanawiające czemu w mieszkaniu przenikliwe pachnie bynajmniej nie Coco Chanel Mademoiselleu. Komuś nie chce się czyścić kuwety na bieżąco, a może kot sika i robi pod siebie gdzieś po kątach? No oczywiście zdarzyć się może, że zaraz przed albo w trakcie wizyty któryś zechce się pochwalić jakością stolca, co często się zdarza w przypadku moich kotów. Timing mają idealny niczym Usain Bolt na 100 m w sprincie. Koty powinny mieć wystarczającą powierzchnię aby czuły się swobodnie, rozrywkę w postaci drapaków, zabawek. W końcu to hodowla, gdzie warunki życia dla zwierzaka powinny być jak najlepsze. Szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie takiej bez wspomnianych wyżej uciech dla kotów. Niezwykle istotną sprawą jest sama rozmowa z hodowcą. Warto poznać jego nastawienie odnośnie kotów, jego stosunek do nich. Taki człowiek powinien być prawdziwym wielbicielem puchatego a czasem i łysego czworonoga. Do tej pory właśnie z takimi hodowcami miałem do czynienia, którzy mogliby o swoich kocich dzieciach mówić godzinami, przytaczać jakieś ciekawe wydarzenia z życia hodowli, dzielić się własnymi doświadczeniami. Niestety cały czas zdarzają się pseudotrzymacze zwierząt, którzy rozmnażają biedne stworzenia tylko wyłącznie dla kasy dając im minimum z minimum aby zyski były jak największe. Ogólne gratulacje dla takiego podejścia, bo przy pierwszej wtopie złe wieści rozchodzą się niczym świeżutkie mięsko za czasów PRL’u, nie wróżąc niczego dobrego na przyszłość. Oprócz internetu, for internetowych, stron tematycznych serdecznie polecam każdemu adeptowi sztuki pielęgnacji kota odwiedzenie wystawy organizowanych praktycznie w każdym zakątku Polski. Można tam znaleźć wielu wystawców, porównać koty tej samej rasy względem siebie a co najważniejsze porozmawiać z hodowcami. Pamiętajcie tylko, że zdrowy rozsądek jest potrzebny żeby nie wyjść z 10 kotami różnych ras. Sądząc po sobie mógłbym tak zrobić, patrząc na te kocie piękności. Na szczęście moja druga połówka potrafi wyperswadować mi pewne rzeczy i podać młotek abym wybił sobie z głowy taką opcję jak przysłowiowy zegarek na komunię.

Zostawmy już temat „skąd wziąć kota” i zobaczmy jak wygląda prawdziwy Maine Coon. Do tego celu wykorzystamy pewne reguły, tak zwane „standardy rasy”, które są ściśle określone przez różne federacje zrzeszające kociarzy na całym świcie. Naszemu sercu najbliżej jednak do FIFe i to z wzorca tej federacji powinniśmy skorzystać jeśli chcemy poznać wszelkie smaczki związane ze szczegółami wyglądu Maine Coon’a. Ja w pewnym skrócie opiszę jego budowę. Bardziej rządnych wiedzy odsyłam do strony FIFe. Zacznijmy od ogólnego zarysu zwierzaka. Otóż, jest to kot zaliczany jako futrzak rozmiaru od średniego do dużego. Co to znaczy? Ano nic innego, że na tle pozostałych kotów wyróżnia się swoją wielkością oraz masą nierzadko dochodzącą do 11 kg w przypadku samców. Głowa tego stwora jest dość kanciasta z zaokrąglonym czołem. Poliki są mocne, dobrze widoczne. Oczy duże jak 5 zł, szeroko rozstawione, umiejscowione lekko ukośnie. Co do koloru oczu to spotyka się wiele barw tęczówki. Dla mnie najpiękniej wygląda kolor niebieski w połączeniu z białym futrem, jednakże taka kombinacja zdarza się dość rzadko. Cechą szczególną, po której od razu możemy domniemać, że mamy do czynienia z Maine Coon są bez wątpienia duże uszy z charakterystycznymi „Rysimi” pędzelkami, które z wiekiem stają się co raz bardziej wyraziste. Klata Mańka jest szeroka, silna i tak samo jak nogi mocno umięśniona. To taki koci Strong Man tylko trochę milszy i delikatniejszy w obyciu mimo wszystko. Ogon to prawdziwy skarb tego kota. Długi sięgający minimalnie do łopatek, niezwykle puchaty z bardzo delikatnym włosem, który sprawia wrażenie jakby sam unosił się w powietrzu. Okryciem kota jest wielosezonowa, gęsta sierść. Jej długość jest zmienna. Najdłuższa na portkach i brzuchu co by w razie zimna nie odmroził sobie wielkich okrągłych łapek i nie podrażnił wiecznie głodnego brzuszka. Warto zwrócić uwagę, że Maine Coon jako jeden z niewielu kotów bardzo wolno dojrzewa. Zdania są podzielone, ale wg mnie przez pierwsze 2 lata koty rosną wzdłuż a następnie przez kolejne 2 lata wzrost wychamowuje na rzecz masy. Mając 4 letniego kota możemy dopiero powiedzieć, że posiadamy w pełni ukształtowanego Mańka. Po tym okresie będzie rósł tylko w szerz co w brew pozorom nadaje mu tylko uroku. Ale bez przesady, nie można dopuścić do nadwagi, wiąże się to z większą tendencją do zachorowań co powoduje znaczny odpływ gotówki, którą proponuję zostawić na odpowiednie żywienie i dodatki. Kotki są mniejsze, drobniejsze od samców i osiągają przeciętnie od 5 do 9 kg, co równie mocno odczuwa się, kiedy taka panienka zdecyduję się spać na swoim opiekunie.

Co z charakterkiem, dla kogo jest polecany? W zasadzie odpowiedź jest jedna. Maine Coon’y nadają się dla każdego. Jest to kot z którym na pierwszy rzut oka nie chcielibyśmy spotkać się sam na sam w gęstym ciemnym lesie. Minką i spojrzeniem potrafi czasem wystraszyć, co oznacza ni mniej ni więcej, że odruchowo nabieramy respektu do tego zwierza. Jednak to wszystko to tylko pozory, urokliwe pozory. Sierściuchy te, są niezwykle łagodnymi kotami, mógłbym rzec, że to wielkolud o gołębim sercu. Z pewnością odnajdzie się on w rodzinie z dziećmi, starszymi osobami, z innymi zwierzętami. Najlepiej jakby nie był sam jako kot i miał swojego drugiego kociego kumpla, co bardzo ułatwia sprawę jeśli wyjeżdżamy gdzieś na dłużej bądź regularnie zwierz zostaje sam w domu na 8-9 godzin. U mnie mieszkają dwa Mańki i jedna panienka z zimnej Norwegii, nie mogę też zapomnieć o kameleonie Kondradzie, który już tak się przyzwyczaił do kotów, że całkowicie przestał się ich bać. Kotopies, czy słyszeliście kiedykolwiek takie określenie? właśnie tak mówi się na Maine Coon’y. Dlaczego? bo uwielbiają spędzać czas ze swoimi opiekunami, są praktycznie zawsze tam gdzie oni. Nawet teraz w momencie powstawiania tego tekstu, jeden gość siedzi przy komputerze a drugi próbuje wdrapać mi się na kolana. Zdarza się jednak, że wolą pobyć same i chwilę odpocząć od twarzy swojego opiekuna, ale to dość rzadkie zjawisko. Mańki bardzo lubią okazywać swoje uczucia, więc nie należy się dziwić, jak zaczynają się o nas ocierać, dawać „buziaki” czy spać na nas lub obok nas przy każdej nadarzającej się okazji. One po prostu takie są. Biorąc do domu młodego kociaka, musimy zdawać sobie sprawę, że mimo wrodzonych cech tego gatunku mogą występować inne zachowania, indywidualne dla każdej jednostki. Czasami bywa, że młodziak boi się, ucieka, nie chce dać się głaskać, bądź bardziej chętnie pokazuje pazurki. Pewnie nie lubi, boi się, nie zna jeszcze aż tak dobrze pieszczot. W takim przypadku trzeba być cierpliwym i kroczek po kroczu pokazywać młodemu, że pieszczoty to nie rosyjska ruletka tylko coś przyjemnego na kształt wizyty u masażysty, gdzie można się rozpłynąć niczym lód w gorące lato. Tutaj najważniejsza jest konsekwencja i brak pośpiechu. Postępując w ten sposób w przypadku trochę trudniejszych osobników na pewno osiągniemy sukces wychowawczy, co doprowadzi nas do bólu rąk od noszenia delikwenta a klatki piersiowej od spania na niej. Naszym głównym zadaniem jako opiekunów jest zapewnienie wszelkich koniecznych warunków do prawidłowego, rozwoju i bytowania zwierzaka, dlatego oprócz odpowiedniej przestrzeni powinniśmy zapewnić milusińskim rozrywkę w postaci drapaka (aby nasze meble były chronione przed nieautoryzowanym drapaniem), piłeczek a przede wszystkim swojej uwagi. Moje koty szaleją z radości jak bawię się z nimi zwykłym sznurkiem, piórkiem na patyczku czy zwykłą gumką do włosów. Po prostu to uwielbiają. Reszta zabawek w postaci myszek, piłeczek jest traktowana raczej wybiórczo. Niestety nie zawsze to co nam się podoba poda się i kotu, stąd tony zabawek, które nie są obdarzone zbyt wielką sympatią. Jak wszystkie koty tak i Maine Coon’y są ambasadorami snu i drzemek, natomiast w odróżnieniu od innych ras potrafią zasnąć wszędzie i to w bardzo dziwnych pozycjach, co czasami wygląda wręcz komicznie. Może zabrzmi to trochę przewrotnie, ale są one niezwykłymi „ciapami” i każdy kto miał do czynienia z tym kotem wie o czym mówię. Potkną się o wszystko o co można się potknąć, spadną ze wszystkiego z czego można spaść, jednak mimo tego „uroku” są to diabelsko inteligentne „urządzenia”. Moim zdaniem główną cechą która wyróżnia Mańka na tle „konkurencji” to praktycznie pewność, że nie będzie znaczył terenu. Rozmawiając z wieloma hodowcami, miłośnikami tej rasy, nie spotkałem się chociaż raz z informacją, że któremuś kotu zdarzyło się zaznaczyć teren i tyczy się to również kotów niekastrowanych. Mimo wszystko trzeba brać pod uwagę fakt, że tak jak w każdym gatunku zwierząt mogą znaleźć się i takie osobniki, które będą odbiegały dosyć mocno od standardu zachowania rasy i ogólnej opinii na ich temat. Ważne jest aby w momencie zakupu kota przyjrzeć się dobrze zachowaniu rodziców jak i samego kociaka, a wszelkie powstałe wątpliwości wyjaśnić bezpośrednio z hodowcą. Znacząca większość tych cudownych stworków to niezwykle czułe, wierne, zabawne i psotne stworzenia bez których po krótkim czasie nie wyobrażalibyśmy sobie własnego życia.

Czym karmić taką „bestię”? To pytanie jest niezwykle ciężkie. Istnieje bowiem wiele nurtów jak karmić kota, które różnią się znacząco od siebie. Wg mnie kot powinien mieć urozmaiconą dietę, gdzie będzie miejsce zarówno na karmę suchą, mokry pokarm z puszki czy saszetki oraz jedzonko przygotowane bezpośrednio przez opiekuna. Surowe mięso też ma bardzo duże wzięcie, jednakże nie każdy osobnik chce od razu skosztować taki larytas. Decydując się na tak zwaną surowiznę musimy wiedzieć, że podajemy mięso z kurczaka bądź wołowinę. Sam przygotowuję słoiki dla kota z gotowanym kurczakiem z dodatkiem majeranku i szczyptą delikatnych przypraw. Ten przepis znalazł uznanie tylko w przypadku dwóch moich kociastych. Nie wiem, może jestem za słabym kucharzem żeby dogodzić wszystkim. Najistotniejszą zasadą dla mnie w żywieniu kota jest to, aby karmiony był on pokarmem możliwie najlepszej jakości, którą określa sam kot. Niestety zdarza się, że opiekun chcąc dogodzić wybredemu koteckowi, kupuje drogie karmy suche czy mokre, po których koty dostają rozwolnienia czy notorycznie zwraca zjedzony pokarm. Na dłuższą metę przy stałych w/w objawach kot męczy się i odwadnia, co prowadzi w konsekwencji do zachorowań. Mówiąc o odwodnieniach nie sposób zapomnieć o tym, że koty mają niesamowitą zdolność zatrzymywania i zagęszczania moczu co odbija się bardzo negatywnie na kocich nerkach. Kamienie powstałe w układzie moczowym to istna męczarnia dla zwierzaka, dlatego naszym zadaniem jest zachęcić kota do picia możliwie jak największej ilości wody. Najlepiej skorzystać z dużej miski z której kot będzie mógł swobodnie pić. W trudniejszych przypadkach warto kupić fontannę, która generując ciągle spadający strumień wody, zachęca kota do picia.
Tak samo jak i ludzie czworołapy lubią od czasu do czasu zjeść coś na kształt fast-fooda’a, dlatego warto mieć kilka różnych przysmaków, które podawane są kiedy kot np dobrze się zachowuje, reaguje na komendy lub jeśli popatrzy się na nas błagalnie wielkimi ślipkami. W końcu im też coś od życia się należy.

Na co najczęściej chorują Maine Coon’y? otóż koty te nie należą do grupy szczególnie podatnej na choroby. Jednakże zdarza się, że diagnozowane są przypadki zachorowań na przerost mięśnia sercowego, dysplazję stawu biodrowego, policystowatość nerek, rdzeniowy zanik mięśni czy choroby dziąseł. Nie będę rozpisywał się na temat przytoczonych powyżej chorób z uwagi, że nie jestem specjalistą w tym zakresie a wiele precyzyjnych informacji można znaleźć w internecie oraz gabinetach weterynaryjnych. Należy jednak zwrócić uwagę w momencie zakupu na „kartotekę” rodziców. Niezwykle ważne jest to, aby rodzice naszego kociaka mieli zrobione badania w kierunku FIP (zakaźne zapalenia otrzewnej), FeLV (białaczka kocia) oraz USG serca potwierdzający jego prawidłowy rozmiar. Na całe szczęście w znaczącej większości hodowli takie badania wykonywane są jako standard, mający podkreślić jakość zwierzaków. Jeśli kiedykolwiek mielibyśmy zastanawiać się nad legalnym rozmnażaniem kotów, należało by mieć wiedzę jaką grupę krwi posiada nasz pupilek, tak aby w przyszłości nie wystąpił konflikt serologiczny u kociaków. To już zupełnie inny temat, który tylko sygnalizuję a wiedza z tej dziedziny potrzeba jest raczej hodowcom. W końcu to oni muszą zadbać o zdrowie swoich nowo narodzonych kociastych jak o swoje własne.

Podsumowując. Maine Coon to kot niezwykły, potrafiący zjednać sobie właściciela niemal natychmiast. Jego majestat w połączeniu z delikatną nutką milusińskiego fajtłapy potrafi zawładnąć sercem całej rodziny, gdzie często zajmuje główne miejsce a maślane oczy wraz z iście niewinną miną rekompensują w momencie wybryki, jakich się dopuścił podczas wieczornych zabaw. "

Jak ktoś przez to przebrnął to podziwiam :D
Ostatnio zmieniony wtorek 15 lip 2014, 11:09 przez Berike, łącznie zmieniany 1 raz
Boston - Maine Coon
Brooklyn - Maine Coon
Mila - Norweski Leśny
Awatar użytkownika
Berike
Nowy
 
Posty: 48
Rejestracja: wtorek 11 lut 2014, 23:34
Lokalizacja: Wrocław

Re: O Maine Coon trochę inaczej

Postautor: Alexa » sobota 15 lut 2014, 18:31

Berike super opis ;)
ObrazekObrazek
Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy nie spotkaliby się

Przed skopiowaniem moich postów/wypowiedzi i umieszczeniu na innych forach zapytaj mnie o zgodę
Awatar użytkownika
Alexa
Moderator
 
Posty: 10703
Rejestracja: niedziela 08 lip 2012, 08:42
Lokalizacja: Silesia-Katowice

Re: O Maine Coon trochę inaczej

Postautor: Sissi » sobota 15 lut 2014, 20:40

Berike ,o matko jaki opis ,konkretny i fajnie napisany :-D
Dasha ,Fiona,Lilly + Helga

" Sissi ,Isis ,Cheila na zawsze pozostaniecie w moim sercu moje ukochane koteczki .."
Awatar użytkownika
Sissi
Moderator
 
Posty: 3757
Rejestracja: niedziela 08 lip 2012, 08:24
Lokalizacja: Niemcy,München-Karlsruhe

Re: O Maine Coon trochę inaczej

Postautor: bungula » niedziela 16 lut 2014, 20:28

Ciekawie napisany artykuł. Kilka kwestii w nim poruszanych, jak np. żywienie, czy badania profilaktyczne, a także oswajanie, poświęcanie uwagi i zapewnienie rozrywki (nie tylko ruchowej, ale również intelektualnej :-D ) nie dotyczą tylko Maine Coon'ów, ale wszystkich kotów, zarówno tych rasowych, jak i czystej krwi Dachowców Środkowoeuropejskich :) .
Obrazek
Awatar użytkownika
bungula
VIP
 
Posty: 3665
Rejestracja: poniedziałek 09 lip 2012, 08:04

Re: O Maine Coon trochę inaczej

Postautor: Berike » poniedziałek 17 lut 2014, 01:39

oczywiście, że tak. Jednak chciałem również o tym napisać właśnie żeby było odniesienie do ogółu :)
Boston - Maine Coon
Brooklyn - Maine Coon
Mila - Norweski Leśny
Awatar użytkownika
Berike
Nowy
 
Posty: 48
Rejestracja: wtorek 11 lut 2014, 23:34
Lokalizacja: Wrocław


Wróć do GRUPA II - koty półdługowłose

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości