autor: arthrawn » środa 18 gru 2013, 22:23
Jeszcze będą 2 zastrzyki....wqurza mnie to, bo czuję się bezradnym. Bazyl tuli się, a ja wiem, że cierpi. W Polsce by nie było problemu, ale tu inna bajka. Jak znajomi mają zwierzaki to nie chodzą do veta bo to kosztuje...i nie mam kogo się spytać, nikt lekarza nie poleci...i to mnie bardzo denerwuje...irytuje...do tego była w pracy dyskusja na temat choroby kotka i koleś wyjechał mi, że w życiu by kota nie ratował...szpadlem w łepetyne i zakopać pod płotem...nic nie powiedziałem...ręce mi opadły...pewnie dla nich jestem jakimś dziwakiem...ale pracuje, gdzie pracuje...nie komentować tego...
Pies myśli: „Człowiek daje mi jedzenie, mieszkam w jego domu, mogę spać w jego łóżku — jest moim bogiem!”. Kot myśli: „Człowiek daje mi jedzenie, mieszka w moim domu, może spać w moim łóżku — jestem jego bogiem!”