Uch niewyspana, pokręcona, brzuch boli. Wszystko przez gorączkę sobotniej nocy. Nie dość że nie było czym oddychać, potem od 23 była taka mega burza, z mega piorunami, z mega ulewą. A u teściów na poddaszu to każdą kropelkę bardziej słychać. Jak ta małpa burza (nie pamiętam żebym się kiedykolwiek aż tak bała burzy) sobie po 2h poszła to przysnęliśmy... Na godzinę bo komary się aktywowały. I tak do 6 kiedy to zaczął padać znów deszcz. Wczoraj nie było kiedy się zdrzemnąć, a ja teraz na codzień drzemki potrzebuję a co dopiero po takiej nocy - nerwowej i nieprzespanej. Mąż wyszedł do pracy (bo on mnie nie budzi, w końcu jest bezszelestny... ;( ), kot nakarmiony - pośpię sobie - ale nie, kurier przed 9 zawitał. I kot też już bezszelestny nie jest, bo karton po gadżecie dla Sublokatora jest cudny do zabawy. Heh, poniedziałek
będę zrzędzić cały dzień.