(Jeśli temat jest w złym miejscu, prosze o przeniesienie w odpowiendnie).
Wakacje. Czas wyjazdów. Jako opiekunowie kotów, wielu z nas decyduje się na zabranie ze sobą zwierzaka. Pomijam to, że trzeba na początku znaleźć lokal/kwatere/hotel który przyjmuje gości ze zwierzętami. Wiele razy jest tak że mimo zakazu, jak się już przyjedzie z kotem/psem to i tak przyjmują. Za dodatkową opłatą. Pobyt Majki w Zakopanem kosztował 20 zł za dobę
Ok, ok. Pomijam kwestię pieniędzy, bo jest to marginalna sprawa. Tu najważniejsze jest przetransportowanie kota. Od tego jak wiemy jest transporter. Bezpiecznie zamknięty w nim kot w teorii powinien grzecznie siedzieć i spać. Nie ma mowy. Maja szalała jak tygrys w klatce. Pobyt w zamknięciu znudził się jej po około godzinie jazdy. Zaczęło się od miauczenia, potem wycie, fukanie, drapanie pojemnika i gryzienie krat.
Dla kierowcy to istny szok. Zwłaszcza gdy odgłosy te wydaje nasz ukochany futrzak. Zdecydowaliśmy się ją wypuścić. Zapięta w szerokie szelki i na smyczy, ułożyła się w otwartym już transporterze i zwyczajnie zasnęła. W połowie drogi połaziła troszkę po kolanach żony i córki i ponownie zasnęła.
Znam Wasze zdanie, że w żadnym wypadku nie powinno się wyjmować kota z transporterka, bo w razie wypadku ucierpi lub ucieknie z potrzaskanego auta.
W tym roku także czeka nas wyjazd. Maja zostaje w domu. Dwa razy dziennie będzie ją odwiedzał teść. Uwielbia koty i Majkę. Wie jak karmić, czesać i bawi się z nią. Wiem że będzie tęskniła w pustym domu, ale mam nadzieję że będzie to dla niej o wiele mniejszy stres niż podróż i przebywanie w obcym miejscu.