autor: caryca » wtorek 19 lis 2013, 16:33
A więc oświadczam dziś uroczyście i zdecydowanie, że nie kocham już Aiszy, wręcz nienawidzę jej!.
A dlaczego? Ano dlatego:
Od zawsze Aisza piła wodę z akwarium. Nigdy jej w tym nie przeszkadzaliśmy, wręcz odwrotnie, zastosowałam przykrycie do akwarium takie na 3/4 żeby księżniczka miała dostęp do wody.
Wiosną tego roku zauważyłam, że jedna z rybek jest w ciąży więc założyłam małe, 10 litrowe akwarium żeby małe po urodzeniu się nie zostały zjedzone przez większe ryby w dużym akwarium.
"Żłobek ustawiłam na oknie bo nie miałam możliwości inaczej odpowiednio go naświetlić. Urodziło się 18 małych ale po kilku dniach było ich już tylko 15, potem co kilka dni ilość się zmniejszała. Ale czasem, przy czyszczeniu dna znajdowałam szkieleciki małych rybek więc myślałam, że te słabsze poumierały.
W lipcu kolejna rybka urodziła. Było 28 mieczyków- ich liczba podobnie jak poprzednio stale się zmniejszała aż zostało 19. W październiku do żłobka trafiło 10 maleńkich rybek. Dziś są 2.
Wszystkie straty tłumaczyłam sobie tym, że rybki są za bardzo ze sobą spokrewnione i dlatego giną.
W niedzielę założyłam nowy "żłobek" bo kolejna pani mieczykowa miała wkrótce urodzić- w większym żłobku są te poprzednie małe. Wczoraj wieczorem patrzyłam czy czasem już nie urodziła, ale że nie, więc dziś rano znów zajrzałam do żłob ka. I co- rybki nie było. Wyparowała. Sprawdzałam w najbliższym otoczeniu, czy czasem nie wyskoczyła. Ale po rybce ani śladu.
Tak więc zagadka znikających rybek została rozwiązana. Rybki konsumuje Aisza!.
A ja głupia tak ustawiałam na parapecie te małe akwaria, żeby Aisza miała do dostęp wody.
Teraz koniec, kropka. Zastawiłam żłobek kłującymi aloesami i nie ma do nich dostępu.
I tak jak na[pisałam na początku- nie kocham już Aiszy, tej wstrętnej paskudnicy!