autor: Dexter » poniedziałek 10 lut 2014, 20:52
Rude koty mają to do siebie, że w pewnym wieku (czasem 2, czasem 4 lata), zaczynają się pojawiać zmiany barwnikowe na ciele. To coś w rodzaju piegów. Zmiany te są ponoć normą u tak ubarwionych kotów (tak twierdzi dr Radek, vet Majkowy). O ile nie stają się wypukłe i nic się z nich nie sączy, to jest ok.
Majka oto dostała kilka takich plamek w okolicach paszczy. Na początku było ich mniej, teraz jest więcej. Ma nawet 3 kropeczki na nosie. Takie jak plamki po atramencie.
Szczerze powiem. O ile wiem, że to nic groźnego, to i też panikuję jak wyskakuje kolejna plamka i dokładnie ją oglądam . Oglądanie paszczy u Majki to nie jest łatwe zadanie.
A teraz do brzegu. Jak każdy kot, Majka ociera się pyszczkiem o różne wystające elementy w mieszkaniu. Nic nie jest ostre, ale gdzieś się właśnie Smokówa skaleczyła. Skaleczenie jest tuż poniżej dolnej wargi, około 1 cm od kła. To tylko otarcie i szybko robi się strupek. Majka jednak nadal się ociera np. o brzeg ściany, komody czy nogę od stołu i strupek zrywa. Może też ją to dodatkowo swędzi, lub ciągnie sierść jak sklei kilka włosków schnąca krew. Krwi nie jest dużo, ot, kropelka i szybko zasycha, by następnie zostać ponownie zerwaną.
Co mam jej zrobić? Nałożenie jakiejkolwiek maści, skutkować będzie zlizaniem, jak nie językiem to łapą zetrze.
Acha, dodam jeszcze, że ta ranka jest dokładnie na jednym z jej "piegów". Na początku była tuż obok, ale Majka ją rozdrapała dalej, tak że włazi na zmianę barwnikową.