Re: Koty wkoło nas, niekoniecznie nasze.
: sobota 23 lis 2013, 05:28
jako mco'owy piszczek...
OJEJUNIECZKU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OJEJUNIECZKU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ta strona używa cookie. Dowiedz się więcej o celu ich używania i zmianie ustawień cookie w przeglądarce. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglą darki.
http://dachowiec.net/
1. Bierzesz trzy koty. Jeden ma sraczkę, drugi śmierdzące stolce, trzeci latające rzepki kolanowe.
a. Kotu ze sraczką należy dwa razy dziennie podać 1 1/2 tabletki antybiotyku oraz probiotyk w zawiesinie. Musi być odstęp pomiędzy podaniami. Kot nie chce, ale wcześniej wyrwało mu się zęby żujne, więc jest przewaga.
b. Kotu, produkującemu bomby biologiczne, należy podać probiotyk. Ale w kapsułkach. Kot nie chce.
c. Kotu z latającymi rzepkami należy ograniczać racje, gdyż powinien zrzucić trochę kota z pożytkiem doczesnym w postaci odbarczenia rzepek. Kot nie chce.
Utrudnienie nr 1: koty jedzą razem.
Utrudnienie nr 2: kot ze sraczką żywi się suszem, akceptuje mokre, ale tylko wybrane; robi łaskę i trzeba go specjalnie zapraszać, ale gdy ktoś zostawi susz, to wciąga po nim, a jest za gruby.
Utrudnienie nr 3: kot biologiczny zabójca wciąga wszystko, co za szybko nie ucieka - uwaga na mrożonki w folii i palce, przy mokrym wyjada wszystkim z misek i czasem - niechcący - zjada inne koty.
Utrudnienie nr 4: kot z rzepkami żywi się suszem, rzadko wciąga mokre i stroi fochy; susz wyżera ze wszystkich dostępnych misek, a ma wielki łeb, wszystko ma wielkie, innym trudno się dopchnąć.
2. Do dyspozycji masz broń w postaci... nie masz nic poza światłością umysłu.
3. Śniadanie. Rano wydajesz wszystkim susz. Kot biologiczny zabójca nie chce suszu, bo chce mokre. A potem jest głodny. Pozostałe koty są za grube, ale nie przejmują się tym i wyżerają pozostawiony, bezpański susz. Musisz czujnie pilnować misek. Jeśłi nie upilnujesz, pierwsze punkty karne.
Po godzinie bierzesz kota ze sraczką i sadzasz na blacie w kuchni. Kot jest zaintrygowany. Pozostałe koty są zaintrygowane, ale piętro niżej. Z szafki wyjmujesz smakołyki w postaci dentali albo odkłaczacza. Kot ze sraczką jest skoncentrowany. Kot biologiczny zabójca już wisi ci na gaciach. Kot od rzepek w razie czego może was wszystkich staranować, gdyż ma gabaryt.
Przygotowany wcześniej antybiotyk wpychasz kotu ze sraczką, mamiąc go wizją wchłonięcia smakołyków. Cieszysz się, że pomyślałeś i pozwoliłeś wyrwać mu zęby boczne. Cieszysz się, że palce masz nadal na miejscu. Kot usiłuje wszystko wypluć, co oczywiście mu się udaje. Drugie punkty karne. Czynność powtarzasz do skutku, czyli jakieś siedemnaście razy. Cieszysz się, że masz zapewnioną aktywność fizyczną. Po upchnięciu antybiotyku w kota, wydajesz nagrodę.
W międzyczasie oganiasz się kopniakami od kota biologicznego zabójcy, który też chce. Istny taniec św. Wita. Ręce w pląsie, nogi w pląsie. Oczy w oczopląsie, bo obserwujesz, co robi kot z rzepkami.
Poddajesz się i dzielisz smakołyki pomiędzy wszystkich. Trzecie punkty karne.
4. Obiad. Wydajesz wszystkim susz. Powtórka ze śniadania. Po obiedzie odstawiasz z kotem ze sraczką ten sam numer, co z antybiotykiem, ale tym razem z probiotykiem. W zawiesinie. A potem wszystkie te same numery z wszystkimi kotami. Kot z rzepkami obżarł się ponad normatyw. Czwarte punkty karne i utrata dostępu do ekspresu z kawą.
5. Kolacja. Wydajesz:
a. kotu ze sraczką pół saszetki mokrego, resztę suszu - mokre może być zaakceptowane, ale nie musi, więc być może będziesz błagać na kolanach (jeśli błagasz - punkty karne).
b. kotu biologicznemu zabójcy saszetkę mokrego, w które podstępnie wmieszasz probiotyk, uwolniony z kapsułki - kot wyżera ze wszystkich misek (jeśli nie zeżre probiotyku - punkty karne i utrata dostępu do amfetaminy).
c. kotu z rzepkami, jak kotu ze sraczką (jeśli wyżre susz kotu ze sraczką - punkty karne i utrata dostępu do barku).
Cały czas musisz czujnie kontrolować, co się dzieje, bo na ki grzyb probiotyk kotu z rzepkami albo i na ki grzyb susz kotu bombie biologicznej. Jeśli nie dopilnujesz, karne sprzątanie.
Godzinę później odstawiasz numer z antybiotykiem i kotem ze sraczką. Kończą ci się odkłaczacze. Jutro powtórka. I powtórka, i powtór... Wizyta kontrolna w poniedziałek.
Koty są cudownymi zwierzętami. Polecam każdemu.
Zostałam więc w domu sama i mogę ewentualnie integrować się z kotami. Karol wykorzystuje tego typu sytuacje niezwykle skrzętnie. Przylazł, obsiadł mnie i włączył motorek. On jest ciężki, lubi układać się tak, żeby człowiekowi było niewygodnie i trwa z podziwu godnym zapałem. Wytrzymałam ok. 20 minut. Potem przypomniałam sobie, że muszę siku. Na siku nie poradzę. Przeprosiłam żmiję jadowitą i poszłam sobie.
Aaaa! Bo Wy nie wiecie, czemu żmiję! Odrobaczyłam je wszystkie w środę o 6:00. Wiem, to jakiś absurd, ale tabletki należy na czczo. A ja muszę do fabryki. Na pierwszy ogień poszedł Edek - udało się bez specjalnych ceregieli. Potem Zośka - z Zośką jest czysta przyjemność, niebawem będzie wyciągała język, na którym położy się jej tabletkę i da szklaneczkę z wodą do popicia. Został Karol, który nie chciał. Nie mogliśmy o tym zwyczajnie porozmawiać! Musiał mnie skopać, podrapać oraz ugryźć w palec wskazująco - pchający. Był taki moment, gdy zaczęłam życzyć mu próchnicy zębów trzonowych. By się wyrwało i z głowy miało.
Opuszki są ukrwione. Krew waliła zgrabnym strumieniem, a następnie palec mi spuchł i zaprzyjaźnił się ze stanem zapalnym. Dziś jest już lepiej, ale dalej nienawidzę drania. I nie mówcie, że jak się kogoś nienawidzi, to się nie siedzi 20 minut w pozie dziwnej i nie drapie podłej żmii we wredny, jadowity podbródek. Może. Ale ja jestem słaba z okazywania nienawiści. W szkole miałam z tego słabą dochę.
Poza tym jest piękny i człowiek jakoś tak mu wybacza. Gad.
Fonsitos pisze:Oj, taki kocur to jest z tych, co w domu by dostały na głowę. O Polci schizolci nie wspomnę.
Czesiek skacze Edkowi na głowę i urządza grubo zakrojoną prowokację. W końcu dochodzi do gryzienia się po tyłkach. W tym momencie Czesiek pada na glebę, jak podcięty i zaczyna histerycznie wrzeszczeć, wzywając pomocy. Ja to już przerabiałam, więc - nie podnosząc wzroku znad komputera - mówię spokojnie:
- Przestańcie, gnojki, bo przyjdzie Zośka i wam pokaże, gdzie raki zimują.
Po chwili tych wrzasków Zuzia nie wytrzymuje i leci z interwencją.
- Zostaw - mówię. - Zośka to załatwi.
- Ale mamooooo...
- Zostaw.
Czesiek wierzga i wrzeszczy, Edek bez agresji i pazurów wrzepia mu klapsy. Po dziesięciu sekundach spokojnym, wyważonym krokiem napływa Zofia. Staje nad kłębem, przygląda się w milczeniu i... jak nie strzeli Edka w tyłek! Jak nie strzeli Cześka w tyłek! Bezgłośnie wskazuje: ty do pokoju, ty do łazienki. Każdy z uczestników zamieszania bez mruknięcia sprzeciwu zmyka w nakazanym kierunku.
Koniec afery.
Zuzia leży i kwiczy.
Kocham tego kota. Ona jest cudowna.