Strona 1 z 2

Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 16:36
autor: olga
Niezupełnie o kotach, ale doskonale oddaje mentalność panującą na niektórych kocich forach tudzież w pośród wolontariuszy

http://piekielni.pl/pobierz/201301/4628 ... 1359552442

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 18:00
autor: bungula
Do niedawna sama bagatelizowałam i traktowałam tzw Nawiedzone Wolontariuszki z przymrużeniem oka. Jednak przypadek sąsiadki mamy zweryfikował moje zdanie. Otóż starsza pani będąca już na emeryturze przygarnęła małą kotkę. Pani owa mieszka na parterze w mieszkaniu z ogrodkiem, więc gdy kocia podrosła starsza pani zaczęła wypuszczać kicię na zewenatrz i jakie było jej zdziwienie, gdy pewnego dnia zapukała do niej Nawiedzona Wolontariuszka zwracając uwagę, że przecież kicia może uciec i wpaść pod samochód. Starsza pani trochę się zaniepokoiła i przyznała racje, no bo płot to faktycznie żadna przeszkoda dla kota. Kupiła więc długą wysuwana smycz, żeby kotka nie mogła podejść do płotu, ale pochodzić sobie po trawce. Nawiedzona Wolontariuszka już nie przyszła, ale nasłała na starszą panią Straż dla zwierząt z zarzutem, że pani maltretuje kota. Sprawa skończyła się na tym, że starszej pani nie wolno wypuszczać kotki na dwór pod groźbą jej odebrania. Nawiedzone Wolontariuszki potrafią być wrednymi istotami.

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 18:24
autor: olga
Ja sama osobiście zostałam zlinczowana za poczęstowanie kota kawałkiem schabowego.
Poza tym, również z autopsji, znam historię kotka, którego próbowałam wyadopotować wspólnie z pewną wolontariuszką. Kocinka trafiła do pewnego bardzo skromnego domu, w którym mieszkał starszy pan z niepełnosprawnym fizycznie synem. Miał być towarzyszem syna. Owa wolontariuszka miała grube wątpliwości czy kotek może tam zostać, ponieważ.... meble były zbyt skromne.
Ostatecznie kot został stamtąd odebrany po przypadkowym kontakcie z panią TOZ - okazało się że niedawno umarła tam na panleukopenię kotka. Panie z TOZ wiedziały o tym i przygotowywały dla mężczyzn do adopcji inną kotkę (polegało to na sterylizacji i pełnym pakiecie szczepień).

Generalnie pewien nadzór nad tym kto adoptuje zwierzęta jest na miejscu. Ale oburzają mnie wymagania zgody na niezapowiedziane inspekcje domowe, spełnianie wymagań typu metraż czy jakość jedzenia. Co innego nauczyć chętnego na kota, że nie można go żywić mlekiem i kartoflami, a co innego wymagać by kupował wyłącznie najdroższe karmy na rynku.

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 18:28
autor: Alexa
One nie widzą błędów które popełniają same np odbieranie kociąt matce, a potem kocięta giną i koteczka.

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 18:32
autor: olga
Albo sterylizacje dzikich: wypuszczają kotkę dzień po zabiegu bez względu na porę roku: z ogolonym brzuchem, obolałą i ze świeżymi szwami. Nikt potem się nie interesuje ile z tych biednych zwierząt ginie z powodu infekcji, osłabienia i z głodu, gdyż są zbyt osłabione by zadbać o siebie.

Że o tych skandalicznych praktykach wykradania kotów ludziom z podwórek do sterylizacji nie wspomnę.

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 18:51
autor: bungula
Oczywiście, nie można generalizować. Pola jest z Fundacji, a ja złego słowa nie powiem o dziewczynie od której ją adoptowałam i zupełnie nie odbieralam jej zainteresowania jako wścipstwo czy zła wolę. Chciała wiedzieć, jak Pola adoptuje się do nowych warunków. Fakt kicia zrobiła to błyskawicznie uznając dom za swój od pierwszej chwili po wypuszczeniu jej z transportera.
Także są wolontariuszki i Nawiedzone Wolontariuszki, trzeba te dwa gatunki rozróżniać.

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 18:51
autor: Alexa
Mnie się nie podoba że własnie napastują słabszych od siebie a np wobec zwyrodnialców martretujących zwierzęta potrafią tylko pisać w necie a w realu nic nie robią.
A oprócz kary sądowej zawsze można uprzykrzyć życie zwyrodnialcom na różny sposób np mając różnych znajomych , znajomych znajomych można takich zwyrodnialców zwolnić z pracy, o innych rzeczach nie wspominając :evil:

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 19:04
autor: olga
Bungula masz oczywiście rację. Zdrowo pojęta pomoc w adopcjach i pewien nadzór jest jak najbardziej na miejscu, sama chętnie bym się podzieliła wrażeniami z "dawcą" kota. Niestety często bywa tak, że to negatywna mniejszość jest odpowiedzialna za opinię o całej grupie. Bardzo trudno jest potem zdementować takie coś i mogą ucierpieć osoby szczerze i rozsądnie podchodzące do tych spraw

Alexa - nie wiem czy można kogoś zwolnić z pracy za złe traktowanie zwierząt w domu. Ale sposobów nękania takich znalazłoby się kilka. Poczta pantoflowa działałaby dobrze, tylko czy znęcanie się nad zwierzętami byłoby w naszym społeczeństwie wystarczającym powodem by kogoś napiętnować? Chyba nie... :(

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 19:17
autor: Sissi
Jestem w szoku ze tak sie dzieje kochani ,zawsze myslam ze wolontariusze sa naszymi sprzymierzencami a nie odwrotnie . Chociaz teraz kiedy poczytalm wasze posty rozumiem albo wlasciwie nie rozumiem do dzisiaj pewnego faktu albo powiem szczerze kilku faktow z mojego doswiadczenia . Otoz nie pisalam nigdzie ale wiele razy staralam sie o adopcje persow z roznymi przezyciami (nie jednen dachowiec tego nie przezyl ) traktownaych jako krowy rozplodowe w pseudhodowlach i jeszcze z innym podlymi przezyciami ,okaleczone itp. Nie da sie opisac rozmiaru cierpien tych kotow tylko dlatego ze byly persami . Wracajac jednak do tematu zawsze dostawalam odpowiedz odmowna nie wiem dlaczego i dalej szukali osob chetnych do adopcji ,bylo tylko zawsze stanowcze nie, bez tlumaczen . Bylo mi zal tych persikow bo moglam im dac cudowny dom i milosc a wolontariusze nie wiem co mysleli ze zrobie z nich kotlety czy co ?,ze pojada do niemiec ? ich glupi patriotyzm pozbawil te koty dobrego domu ,sama nie wiem dlaczego tak sie stalo . Przykro mi bylo i tylko obserwowalam czy ktos bidula zaadoptowal ... ehhh juz teraz nawet nié probuje adopcji zadnych bo i tak nie dostane :roll:

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 19:30
autor: olga
Niestety wśród wolontariuszy jak i wszędzie znajdują się niespełnieni karierowicze i prezesi - to oni najczęściej próbują narzucać swoje rozwiązania a ich głównym celem jest nie pomoc zwierzętom a zdobycie władzy.

Na marginesie - kiedyś dość uważnie śledziłam na pewnym psim forum wątek o adopcjach mopsów po przejściach. Byłam pełna niesmaku z powodu przepychanek jakie się tam odbywały pomiędzy tzw. "wolontariuszami": była to zwykła licytacja kto jest ważniejszy i kto lepiej "sprzedał" psa (znaczy znalazł bardziej odpowiedniego chętnego), stworzono kliki i kółka wzajemnej adoracji - atmosfera jak wśród dziewczynek z pierwszych klas podstawówki. W tym wszystkim dobro piesków zeszło na tak daleki plan że nawet nie było go widać. Myślę Sissi, że wśród miłośników-wolontariuszy innych ras (czy to kocich, czy psich) mogą się tworzyć podobne sytuacje.

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 21:17
autor: ikxio
ja juz o aferze w lodzkim schronisku gdzie ksiegowa ukradla ponad 200 tys. przypominac nie bede- a przed nawiedzonymi - nazwijmy to po imieniu - ja na miau.pl od dawna nie wchodze bo szkoda mi nerwow - a widze co tu na osiedlu potrafia zwykli ludzie karmiciele - z nich jest wiekszy pozytek niz z niespelnionych adminow czy moderatorow na miau.

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 22:44
autor: olga
Ale jest i drugi koniec tego kija: znajoma karmicielka piwniczna we współpracy z wolontariuszką wydała kilka swoich piwnicznych do dobrych domów. Jedna z kotek trafiła do dostatniego jednorodzinnego domu z ogrodem, do małżeństwa (chyba bez dzieci) - kotka miała być uwielbiana, rozpieszczana, były same achy i ochy. Kiedy kilka dni później rzeczona wolontariuszka pojechała tam by dowiedzieć się jak się ma kotka w nowym miejscu zastała biedactwo zmarznięte, skulone gdzieś w ogrodzie (była jakaś zimna pora roku ale nie pamiętam dokładnie). Co się okazało: kot wyleciał z domu bo zachwycona nowa pańcia znalazła na kocinie 1 (słownie jedną) pchłę... Kocica wróciła do piwnicy karmicielki na jakiś czas a wolontariacka poczta pantoflowa bardzo szybko rozprzestrzeniła informacje o "trefnym" adresie - już ci państwo na adopcje kota szans nie mają.

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 22:55
autor: ikxio
olga wszedzie wskazany jest umiar ipozadana kontrola - te dobre pancie co to dom pod kancik i tylko kota do dekoracji brakuje to wlasnie nalezy sprawdzac - normalni ludzie kota z powodu byle pchly nie wyrzuca, a kot na 20 m2 tez sie wychowa - potem tylko nie bedzie mogl swojemu szczesciu uwierzyc jak sie z panciostwem na 60 przeprowadzi :mrgreen:

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 22:58
autor: bungula
A co można powiedzieć o człowieku, który zwraca kota do Fundacji po czterech latach opieki nad nim, bo przy przeprowadzce to kłopot.

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 23:03
autor: olga
Ludzie potrafią oddać adoptowane dzieci bo im się znudziły. To co dopiero mówić o kotach :( Bez sumienia, bez wyobraźni, bez empatii.

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 23:32
autor: Sissi
o Jezu ,to juz szok , janie wiem co zle zrobilam ze mi kota w polsce do adopcji nie chca dac ale pchly nie przerazaja mnie bo moje jezynki maja ich chyba tysiace zanim odpchle a moje kociumby nigdy ich nie mialy choc z jezynkami sie bawily i im karme podkradaly . Nie wiem co za swiat sie robi ze jak adoptuja zwierzatko to potem je jeszcze gorszy los je czeka ,dla mnie to niepojete i okrutne.

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 23:47
autor: ikxio
Sissi a wiesz jak bylo jak ja sie miotalam, zeby do mamy przyleciec w listopadzie? ile bylo komentarzy typu kota uspic i do umierajacej matki leciec? nie byly to kociary bo one kiedy utknelam w Berlinie mama sie zajely, ale troche by sie tych psychoszumowin nazbieralo. no ale okazalo sie nagle, ze mamusia nie umiera a kotek "taki piekny" - ludzie sa jednak przewrotni.

Re: Niezupełnie o kotach

Post: środa 30 sty 2013, 23:52
autor: Sissi
ikxio ano ,ano taki okrutny swiat a przed innymi graja jacy to sa zacni zasluzeni w dobrodziejstwie zwierzat ....eh... brak slow ...

Re: Niezupełnie o kotach

Post: czwartek 31 sty 2013, 09:18
autor: bungula
Ja bym się wystrzegała generalizowania, świat nie jest czarno-biały przeważają odcienie szarości. Oczywiście trzeba mówić o patologicznych zachowaniach Nawiedzonych Wolontariuszkach, które pod płaszczykiem pomocy zwierzętom usiłują leczyć swój kompleks niższości i to zawsze fajnie jak można się pochwalić przed znajomymi ile dobrego robi się dla zwierząt, ale nie można zapominać o dobrych stronach wolontariatu i tych ludziach, którzy naprawdę mają potrzebę pomagania. Generalnie jestem skłonna oceniać raczej pozytywnie to co się u nas zmieniło na przestrzeni ostatnich lat. Uważam, że świadomość ludzi rośnie, nie jest wprawdzie sielsko i anielsko i wiele jest jeszcze do zrobienia, ale ważne, że się coś robi. Myślę, że również ta dyskusja do tego się przyczynia, bo może ktoś przypadkiem trafi na to forum, przeczyta ją i się zastanowi, a to już będzie mały kroczek w przód.

Re: Niezupełnie o kotach

Post: czwartek 31 sty 2013, 17:53
autor: Rakolka
Sissi pisze:Jestem w szoku ze tak sie dzieje kochani ,zawsze myslam ze wolontariusze sa naszymi sprzymierzencami a nie odwrotnie . :roll:


dokładnie tak.